- Łóżko niezgody

   
Niewiele mebli budzi aż tyle emocji wśród wyznawców rozmaitych technik szkoleniowych, trenerów i właścicieli psów. Pozwalać psu spać w łóżku czy nie – oto jest pytanie.
Niekoniecznie łóżko, równie dobrze fotel, karimata na podłodze, materac w namiocie – problem w tym, czy pies może spać blisko człowieka i jakie to niesie konsekwencje dla obu stron?
 
Właśnie w takiej bezpośredniej bliskości w różnych warunkach spały obok mnie owczarki niemieckie, boksery, rottweilery, bullteriery, owczarki belgijskie, jamniki, szorstki wyżeł, goldeny, cavaliery, cockerka. Nie tylko moje, ale także serdecznie zaprzyjaźnione, i nie zauważyłam, aby w jakikolwiek sposób zmieniły się nasze relacje. Tylko jedno wyjaśnienie – wszystkie te zwierzaki były prawidłowo poprzez szkolenie podporządkowane właścicielom.
 
 
Nie fakt spania w łóżku czy w budzie decyduje o układach człowiek - pies, ale celowa współpraca, organizowana i nagradzana przez człowieka. Wszelkie próby wyrzucenia psa z łóżka czy fotela mogą mieć bolesne konsekwencje, jeśli właściciel nie radzi sobie ze zwierzęciem także w innych sytuacjach. Ta zależność działa też w odwrotnym kierunku. Jeśli próby podporządkowania psa, do tej pory wylegującego się na kanapach, zaczynamy od zakazu wskakiwania na meble, z nagrodzeniem choćby warowania obok – zdumiony zmianą sytuacji pies zacznie powoli respektować właściciela. Nie dlatego, że nie wolno wejść na kanapę - tylko dlatego, że właściciel wreszcie przekazał informacje, co robić wolno i warto.
 
O pozwoleniu lub zakazie włażenia na meble lub łóżko powinny decydować wyłącznie względy higieniczne. Pozwolenie na spanie w łóżku nie psuje podporządkowania, o ile pies każde zajmowane miejsce opuszcza bez wahania, bez warczących czy zębatych sprzeciwów. Sam zakaz wchodzenia na łóżko nie spowoduje natychmiastowych powrotów na spacerze ani oddawania kości bez dyskusji.
 
Problem zaczyna się od szczeniaka – mała piszcząca kulka zabierana jest od matki na ogół wtedy, gdy samotność oznaczałaby niewątpliwy wyrok śmierci. Oczywiste, że psie dziecko nie chce spać samo, piszczy, szuka bliskości, opieki i najzwyczajniej fizycznego ciepła. To jest potrzeba wynikająca z naturalnych okresów rozwoju szczeniaka – a nie wyraz dominacji. I nasza decyzja - pozwalamy spać w łóżku lub nie pozwalamy – nie spowoduje żadnych problemów z utrzymaniem w przyszłości odpowiednich relacji z psem, o ile położymy akcent na podstawowe słowa – pozwalamy, lub – nie pozwalamy.
 
Pozwalamy – to znaczy, że szczeniaka uczymy czekać, bodaj chwilę, zanim odpowiednim hasłem czy gestem zaprosimy do wdrapywania się na pościel. I także po chwili uczymy – bez złości, gniewu, krzyku, na inne hasło – natychmiastowego opuszczania łóżka. Wielokrotnie w dzień podprowadzamy szczenię do każdego fotela czy kanapy w mieszkaniu i uczymy tego samego. Szczeniaka łatwo przekonać smakołykiem, zabawką, czy delikatnym fizycznym ograniczeniem, choćby unieruchomieniem dłońmi, że tylko po usłyszeniu odpowiedniego dźwięku włazi na fotel lub waruje obok. Oczywiście szczeniak powinien udawać się na własne legowisko i opuszczać je także na hasło, ale nie wymagamy aby zawsze oczekiwał na pozwolenie odpoczynku "u siebie".
 
Jeśli nie życzymy sobie kłębów sierści na meblach, ani śladów ukochanych łapek na pościeli – od pierwszego dnia uczymy, że psiątko może leżeć na podłodze obok kanapy, wersalki, fotela, łóżka – i tylko leżeć obok. Wielokrotnie podprowadzamy do każdego z tych mebli i skłaniamy szczeniaka aby siedział, warował czy stał, nie dopuszczając do żadnych wspinaczek. Płacze pierwszej nocy nieźle rozwiązał jeden z moich znajomych, który tę noc przespał obok szczeniaka na jego legowisku, co przecież wystarczyło, aby maluch zrezygnował z wspinania się na łóżko. Następne noce, z legowiskiem ustawionym o wyciągnięcie ręki, z możliwością nawiązania w chwili rozpaczy kontaktu dotykowego, szczeniak przesypiał coraz spokojniej, a legowisko przesuwano coraz dalej.
 
Oczywiście można ustanowić pokój sypialny jako absolutne tabu dla psa. Nie wpuszczamy tam psa nigdy i już, nie ma problemu. Jednak proponowałabym, aby w innych pomieszczeniach pies miał okazję zobaczyć własnego pana w pozycji lezącej. Aby nie wpadł w panikę, nie zachowywał się z możliwą wtedy agresją lękową, gdy człowiek przypadkiem pośliźnie się i przewróci na spacerze.Jeśli wprowadzamy pod nasz dach dorosłego psa o już utrwalonych "meblowych" nawykach, sytuacja jest zupełnie inna. To zwierzę nie ma żadnych powodów, aby zaufać nowym ludziom – jeśli wskoczy na mebel i spróbujemy go zrzucić na siłę, prawdopodobnie poczuje się zagrożone i odpowie ostrzegawczym warczeniem. Dorosłego psa uczymy, jakie zachowania nagradzamy, najwięcej wymagając od pierwszego dnia. I kierujemy dosłownie każdym krokiem zwierzęcia, nie dopuszczając, aby pies robił coś na własną łapę, dopóki nie pozna zasad obowiązujących w nowym domu. Dopiero potem można stopniowo wprowadzać przywileje, jeśli pies zaufa naszym rękom, a my potrafimy już przewidzieć jego zachowanie.
 
Opiekowałam się kiedyś twardym, nieustępliwym psem – samcem, w jego domu. Psu wolno było włazić do łóżka, w którym miałam spać ja – chwilowa opiekunka. Pod nieobecność właścicielki pies miał pełne prawo uznać mnie za intruza i zębami bronić dostępu do "łóżkowego" legowiska. Ponieważ zwierzak był doskonale wyszkolony - na długim spacerze przepracowałam za nagrodą znane mu hasła, przede wszystkim – siad zostań. I wieczorem, zanim rozścieliłam źródło ewentualnego konfliktu, usadziłam zwierzaka na siad zostań w drzwiach sypialni, nagradzając wytrwanie w tej pozycji. Dopiero gdy sama ułożyłam się wygodnie – zawołałam do siebie psa. To całkowicie zmieniło sytuację – pies dostał ode mnie pozwolenie na spanie tam, gdzie spał codziennie. Można było więc uniknąć konfliktu, absolutnie pewnego, gdybym próbowała na siłę odebrać przyznane psu przez właścicieli przywileje. Nieco inaczej wyglądała sytuacja w domu, w którym chart afgański, przedmiot bezgranicznego uwielbienia, robił tylko to, na co miał ochotę. Ponieważ na wspólnych spacerach pokazywałam wielokrotnie, jak można z psem pracować, brałam go do ręki, wymagałam czegoś i nagradzałam, afgan uznał, że warto mi zaufać. Po jakimś czasie bywałam wzywana do interwencji, gdy pies nie chciał zejść z kanapy. Właścicieli nieodmiennie bawiła taka sytuacja – ich wybór.
 
 
A wiec nie spanie w łóżku decyduje o tym, czy pies postawi się z zębami, czy z uśmiechem na pysku, merdając ogonem, zareaguje entuzjastycznie na polecenia. Tylko od nas, od naszej codziennej pracy z psem.
 
Zofia Mrzewińska